piątek, 27 września 2013

Szaleństwo zakupów!

Tak, tak. To ten czas. Budzimy się, budzimy i lecimy na zakupy. Nie byle jakie, bo z rabatami i zniżkami. Możemy je uzyskać kupując In Style lub Elle. Mi udało się upolować In Style za jedyne 4,90zł. 
Trochę szczegółów. Zniżki mamy na weekend 5-6 października. W akcji bierze udział 6000 sklepów, stacjonarnych i internetowych. Zniżek jest co niemiara. A do tego mamy jeszcze całą gazetę inspiracji.
Z ciekawszych sklepów, które zainteresowały mnie i chcę je odwiedzić:
1. H&M - w gazecie znajduje się piękna czarna, plastikowa karta z logo sklepu, upoważnia nas ona na zniżkę -20zł, przy zakupach za minimum 50zł. 50zł - nie jest to dużo jak na H&M, 15 minut i nie ma dużo więcej niż 5 dych :) Ale może to tylko ja tak mam. Upatrzyłam sobie tam torebkę, w której od razu się zakochałam. Zobaczymy czy na żywo też będzie taka fajna. 


2. Apart - mamy tutaj rabat 25% na biżuterię z kolekcji Elixa. Już długi czas chodzą za mną pierścionki z tej kolekcji. Będą mi idealnie pasowały do obrączek ceramicznych z Yes, które dostałam na urodziny.

Tutaj możecie obejrzeć kolekcję Elixa, nie są to drogie rzeczy więc z rabatem tym bardziej warto kupić sobie coś pięknego: Elixa

3. Esotiq - mój ukochany sklep z bielizną. Ceny przystępne, porządnie wykonane, a do tego piękne! Na ten weekend dostajemy zniżkę 50zł przy zakupie z nowej kolekcji za minimum 150zł. Polecam!

Tutaj możecie zobaczyć co ofertuje nam Joanna Krupa: Esotiq

4. Hebe - tutaj nie ma się co rozpisywać, dużo, dużo i jeszcze raz dużo zniżek. Drogeria jest rewelacyjna, szkoda, że we Wrocławiu nie ma jej w żadnej galerii i trzeba się specjalnie wybierać na drugi koniec miasta (przynajmniej dla mnie)

5. The Body Shop - tutaj też mamy świetną opcję. Kupując cokolwiek za minimum 70zł dostajemy żel pod prysznic 250ml za darmo! Taki, żel kilka dyszek tam kosztuje, więc warto jak lubicie tę firmę. Ja zamierzam pierwszy raz coś tam kupić, słyszałam wiele o szamponach, masłach, balsamach, więc na pewno znajdę coś dla siebie.

6. Glossybox -jeżeli udało mi się kogoś zachęcić do zakupu pudełka to mamy tutaj zniżkę na pierwszą subskrypcję 30%

7. Sinsay - coraz więcej osób mówi o tym sklepie, słyszę pochlebne opinie jak i takie, że jest tam szajs. Pójdę i przekonam się. Zniżka 20%

8. New Look - nie mogę ominąć tego miejsca udając się do Sinsay w Renomie. 20% na ubranka z New Look'a? TAK!

9. Parfois - jak już jesteśmy w Renomie to pędzę do Parfois, gdzie kupiłam już spory kawał czasu temu moją ukochaną torebkę. Polecam. 20% również.

10. Swiss - nie mogę się doczytać na co jest rabat, ale pasek od mojego pięknego zegarka zachlapałam kwasem na praktykach i się przebarwił, więc chętnie zakupiłabym nowy ze zniżką 20%.

Na pewno coś pominęłam. Nieważne. Wiem tylko tyle, że po tym wypadzie moje nogi to nie będzie jedyna rzecz, która będzie mnie bolała. Oby mój portfel to przeżył. 

Jeżeli się wybieracie życzę udanych łowów!


Melania

wtorek, 24 września 2013

Glossybox czerwiec, lipiec, wrzesień

Wiele z Was na pewno wie czym jest i na czym polega idea Glossybox. Dla osób, które nie wiedzą to w kilku słowach wygląda to tak:
1. Wchodzimy na stronę Glossybox.
2. Zamawiamy subskrypcję. Tutaj mamy 3 warianty: miesięczny za 49zł, 3 miesięczny za 132zł (dostajemy zniżkę 15zł), a 6 miesięczny za 245zł (jedno pudełko wychodzi gratis).
3. Przyjeżdża do nas kurier z paczką.
To wszystko.

Moja przygoda z Glossybox zaczęła się już w maju, jak zamówiłam dla mojej mamy zestaw dedykowany właśnie mamom. Świetna opcja, bo mama dostaje do domu prezent, którego się nie spotyka i dostaje kosmetyki w pięknym pudełku. Wszystko super, ale średnio były to produkty dla mam. Tutaj możecie zobaczyć co dokładnie się tam znalazło i sami ocenicie: KLIK

Teraz po wakacjach stwierdziłam, że sama mam ochotę dostawać takie "prezenty". Przez dłuższy czas śledziłam na Youtube recenzje i otwieranie pudełek przez dziewczyny. Polecam kanały: Red Lipstick Monster, Panna Joanna Makeup, Stylizacje 2, The Oleskaaa.

Udało mi się trafić na opcję zamówienia pudełek, które już wcześniej były, więc wiedziałam co w nich będzie. To są właśnie pudełka z czerwca i lipca. A zaraz potem zamówiłam już w ciemno pudełko wrześniowe. Co tam znalazłam już pokazuję.




CZERWIEC 2013 - POWIEW LATA


 "3... 2... 1... Lato czeka tuż za rogiem! Oczekiwanie na najcieplejszą porę roku umili Ci czerwcowy Glossybox. Mamy nadzieję, że produkty, które znajdziesz w tym pudełku, okażą się przebojami Twojej letniej kosmetyczki". Taką wiadomość dostajemy na kartce, która jest na wierzchu pudełka. Niestety, ja nie będę już tego używała latem, ale w jesienne wieczory będę tak przypominać sobie gorące lato pełne emocji.



Pierwszy produkt to suchy szampon Batiste o zapachu Tropical. Wiele o nim słyszałam, nigdy nie miałam, więc cieszę się z tego produktu. W końcu będę się mogła przekonać czy jest taki wspaniały. Więc ten produkt oceniam na plus.

 Glossybox napisał o nim tak: Suchy szampon Batiste sprawia, że w ciągu minuty włosy stają się czyste, pachnące świeżością i miękkie, bez konieczności użycia wody. Fryzura nabiera objętości i lekkości, włosy są uniesione u nasady, a dodatkowo bardziej podatne na stylizację.
Pełny produkt kosztuje 15,90 zł za 200 ml, a my dostałyśmy 30 g.

Z tą czystością to trochę przesadzili, ale zobaczymy.

Informacja z opakowania: Natychmiast odświeża włosy bez użycia wody, absorbując sebum i zanieczyszczenia oraz sprawiając, że włosy są puszyste i jedwabiście miękkie.


Produkt drugi: FIGS&ROUGE Balsam do ust Coco Rose
GB: 100% naturalny balsam, który pielęgnuje i upiększa usta. Odżywia, nawilża i chroni dzięki formule opartej na roślinnych olejach i woskach. Nada Twoim ustom subtelny, różowy odcień.

Tutaj dostajemy pełny produkt, więc fajnie. Jego wartość według GB to ok. 25 zł za 12,5 ml

Jak zobaczyłam ten błyszczyk to od razu się ucieszyłam, organiczny produkt, świetne opakowanie i kokosowy zapach. Wszystko super. Zapach nie jest mocny, mają to do siebie kosmetyki naturalne. Po nałożeniu nie bije od nas zapach kokosa jak jest w błyszczykach/ masłach bardziej chemicznych. Ale coś za coś. Kolor jest subtelny, jasnoróżowy, więc tak na prawdę dla mnie strzał w dziesiątkę. Zobaczymy jak będzie się sprawował.

Ingredients: Ricinus Communis Oil, Hydrogeranated Castor Oil, Copernicia Cerifera Wax, Pelargonium Graveolens Oil, Mica, Cl 77891, Cl 15850, Cl 77492, Benzyl Alcohol, Citronellol, Geraniol, Linalool, Citral, Limonene


 Produkt trzeci: PAT&RUB Olejek rozświetlający by Kinga Rusin


GB: Upiększający olejek do ciała i twarzy skomponowany został z najlepszych tłoczonych na zimno olejów oraz naturalnych rozświetlających cząsteczek mineralnych. Odżywia, regeneruje i chroni skórę, a złote i miedziane drobinki miki dodają skórze słonecznych refleksów.


Miki - grupa minerałów zaliczana do gromady krzemianów, stosowana do kosmetyków mineralnych, pudrów, podkładów.

Składniki: Olive (Olea Europaea) Oil, Orbignya Oleifera Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Decyl Cocoate, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Silica, Mica, Cl 77019, Cl 77491, Cl 77492, Cl 77891, Parfum, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene

Jeżeli chodzi o zapach to super, konsystencja także w porządku. Produkt jak najbardziej na tak. Nie jest bardzo świecący, z tym, że zgadzam się, że bardziej na lato, albo do przypomnienia sobie letniej opalenizny. Jednak na twarz nie nałożyłabym go. To jakoś nie dla mnie. Możemy też na jesień, w zimie zmieszać go z naszym ulubionym balsamem i dodać sobie trochę blasku.

Z opakowania wiemy, że jest to produkt w 100% naturalny. Świetnie.

Dostałyśmy go całe 30 ml. Pełen produkt ma 100 ml i kosztuje 89 zł.

Więcej szczegółów na temat tych kosmetyków na: www.patandrub.pl


Produkt czwarty:  EMITE MAKE-UP Zalotka

GB: Profesjonalna zalotka do rzęs, której specjalny, opływowy kształt sprawia, że dopasowuje się do każdego kształtu oka.

Najfajniejsze w tej zalotce jest to, że dostajemy do niej w sumie 4 gumeczki. Jedna nałożona od razu i 3 w zapasie. Do tego mają piękny czerwony kolor. Zalotka świetna! Wypróbowałam już i czuję różnicę między tą a taką zwykłą z H&M (kupiona za jakieś 15zł). Ale chwila, 100zł? Nie, to jest przesada. Dobrze, że była w pudełku, bo za taką cenę na pewno bym jej nie kupiła. A tak, jestem szczęśliwą posiadaczką tej oto zalotki. 


Produkt piąty: JELLY PONG PONG Kredka do oczu 2w1

GB: Kredka łatwo się rozprowadza, a jej kształt ułatwia swobodne wykonywanie kresek. Nałożona na całą powiekę i roztarta z powodzeniem zastąpi cień do powiek.

Hmmm? No cóż. Kolejna czarna kredka w mojej kosmetyczce. W ogóle mi nie potrzebna, ale kredek czarnych nigdy nie za dużo w sumie. Jest to pełny produkt, za który normalnie powinnyśmy zapłacić ok 55 zł za 2,8 g.

Jeżeli chodzi o kreski to przyda się. Cała czarna powieka? To nie dla mnie. Jestem blondynką, więc nie pasowałoby mi to. Chyba, że na jakieś karnawałowe wyjście. Niestety, nie testowałam jej jeszcze. Jak się sprawuje dam znać, jak zacznę jej używać.

To by było na tyle pierwszego pudełka. Ale nie na tym koniec radości. Bo przyszło ono razem do mnie z pudełkiem lipcowym. Taki "opóźniony" pakiet był przeceniony i zamiast zapłacić za niego 49 zł x 2, zapłaciłam jedyne 89 zł.


LIPIEC 2013 - WIELKI BŁĘKIT!

Taaak, wielki błękit jak się patrzy. Pudełko na tę okazję także jest śliczne, bo niebieskie, niestandardowo. Zapowiada się nieźle. A co tam dalej?

" Turkusowe morze, plaża, słońce i Ty w bikini. Uśmiech pojawia się na twarzy na samą myśl o słodkim, wakacyjnym lenistwie. Po całym roku ciężkiej pracy masz prawo do wypoczynku. Pomyśl w tym czasie o sobie - zadbaj o ciało i duszę. Jeśli lubisz się opalać, nie odmawiaj sobie tego, ale pamiętaj o ochronie przed szkodliwym promieniowaniem. Wakacje to świetny czas na zrobienie wszystkiego, na co nie masz czasu na co dzień: piętrzący się stos czasopism, kilkuset stronicowa książka, płyta, która miała swoją premierę już 2 miesiące temu - wreszcie masz czas na czytanie, słuchanie muzyki i przekładane spotkania ze znajomymi. Pamiętaj, żeby się zrelaksować - nieważne czy mad błękitną wodą, czy w górskim schronisku. Po wakacjach bądź wypoczęta, bądź glossy."

Więc tak, z tego czego życzyło mi GB... Lipiec to był najbardziej zapracowany miesiąc. Praktyki, praca i tak w kółko. Ale w sierpniu udało mi się to nadrobić. Może teraz, pod koniec września uda mi się trochę zrelaksować? 



Ślicznie wygląda, teraz my zaglądamy do środka:


Produkt pierwszy: ANEW Żel- krem Anew Aqua Youth

GB: Żel- krem na dzień i na noc 20+. Dowiedziono klinicznie, ze działa wygładzająco n skórę. Hipoalergiczny, odpowiedni dla wrażliwej cery. Redukuje efekt wysuszenia  skóry, nadając twarzy młodszy wygląd.

Pełny produkt. Jego wartość to 50 zł za 50 ml.
Bardzo dobrze, że pełny produkt. Bardzo fajnie, że Avon. Kremy z serii Anew są w porządku. Teraz mam inny, także z Anew. 20+ czyli idealnie dla mnie. Jestem bardzo zadowolona, że go "polosowałam", bo chętnie go wypróbuję. A może później skuszę się na zakup. Wiem, że w poprzednich pudełkach go nie było. Jestem więc zaskoczona, że go dostałam. Z tym, że GB miały to być luksusowe marki. Dla mnie Avon na pewno taką marką nie jest. 


Produkt drugi: TOŁPA dermo face, hydrativ, nawilżający krem- że odprężający pod oczy

GB: Krem- żel działa na skórę wokół oczu. Nawilża, uelastycznia i łagodzi podrażnienia. Rozjaśnia cienie, eliminuje oznaki zmęczenia i stresu oraz uczucie ciężkich powiek.

Wspaniale! Jakiś czas temu chciałam go kupić, teraz go mam. Wiele dobrego słyszałam na jego temat. Teraz będę się mogła przekonać na własnej skórze. Jak tylko skończę swój to zabieram się za ten.

Jest to kolejny pełny produkt, jego wartość to 31,99 zł za 10 ml


Produkt trzeci: ARTEGO Odżywka nawilżająca AQUA PLUS

GB: Odżywka wzbogacona o olej z nasion drzewa amazońskiego, który nawilża włosy, nadaje połysk i zdrowy wygląd. Nie zawiera SLS, które przyczyniają się do utraty wilgotności.

Hmm. Zobaczyłam tę odżywkę i nie zachwyciłam się. Bardzo rzadko używam odżywki, bo przeważnie każda za bardzo obciąża moje włosy. Są krótkie, więc nakładanie odżywki tak, aby nie nałożyć na skórę głowy jest w zasadzie niemożliwe. Zaczęłam ją testować i dla mnie rewelacji nie ma. Nawet przy znikomych porcjach odżywki włosy zaczęły mi się szybciej przetłuszczać, więc na pewno nie zapłaciłabym za pełny produkt 31,50 zł (200 ml). My mamy tylko 25 ml. Ale to i tak dla mnie wystarczająco.


Produkt czwarty: BEAUTY BIRD Żel do stóp FLY HIGH!

GB: Odświeża, chłodzi i regeneruje męczone stopy. Szczególnie polecany po wysiłku fizycznym, czy też w długi letni dzień. Wysokiej jakości składniki odżywcze - mentol, kamfora oraz olejek eukaliptusowy, zapewniają chłodzący i orzeźwiający efekt. Żel ma piękny, świeży zapach i szybko się wchłania.

Jest to pełny produkt, kosztuje ok. 36 zł za 75 ml.

Pierwszy raz mam styczność z tą firmą. Nigdy o niej nie słyszałam. Od razu jak otwieramy tubkę uderza nas zapach, który kojarzy mi się z maścią Vick. Od razu mi się spodobało. Uwielbiam takie odświeżające nuty zapachowe. Dla mnie bomba. Jeżeli będzie tak działał jak pachnie to już nie mogę się doczekać stosowania.


Produkt piąty: NAILS INC. Lakier do paznokci w kolorze Brook Street

GB: Koralowy odcień wpisuje się w najnowsze trendy obowiązujące tego lata. Charakteryzuje się doskonałą trwałością i wyjątkowym połyskiem, a przy tym łatwo i dokładnie pokrywa płytkę paznokcia.

Pełny produkt kosztuje ok. 55 zł za 10 ml. My mamy 4 ml.

Kolor super. Trwałość średnio. Malowałam nim już paznokcie i wytrzymał 2 dni, co prawda bez bazy i top coatu, ale od lakieru za 55zł spodziewałabym się więcej. Pojemność dla mnie idealna, bo zawsze wysychają mi resztki lakierów, a ten będę miała okazję zużyć, bo uwielbiam ten i miętowy kolor.


Prezent do GB: Chłodząca maseczka na oczy

Co tu pisać, maseczka na oczy. Po męczącym dniu, tygodniu jak znalazł. Wkładamy na 15 minut do lodówki i zakładamy na oczy. Świetny efekt, już kiedyś wcześniej taką miałam z Avon'u. Zniszczyła mi się, więc ta będzie jak znalazł.

WRZESIEŃ 2013 - SUGAR & SPICE

Tutaj wracamy już do standardowego wyglądu pudełka. 

"Wrzesień to taki przejściowy miesiąc między latem, a jesienią. Jeszcze trochę wspominamy wakacje, ale opalenizna już powoli blednie, a my zaczynamy myśleć o ciepłych swetrach i kubkach z gorącymi napojami. Dzięki tej edycji Glossybox "Sugar&Spice" z łatwością wprowadzisz się w jesienny nastrój, a produkty z nutka jesiennych smaków i zapachów rozbudzą Twoje zmysły. Miłego testowania!"

No dobra, zaglądamy co tutaj tym razem mamy.




Produkt pierwszy: ARTEGO Odżywka do codziennego stosowania

GB: Miodowa uczta. Miód zawarty w kosmetyku odżywia i wzmacnia włosy oraz przywraca im pierwotny poziom nawilżenia. Po zastosowaniu odżywki włosy zyskują niesamowitą miękkość i stają się delikatne w dotyku.
JAK STOSOWAĆ: Zaaplikuj odżywkę na umyte i wilgotne włosy. Następnie przeczesz je grzebieniem i pozostaw na nich odżywkę przez 2-3 minuty, a potem spłucz wodą.

Hmmm. Gdzieś już widzieliśmy ten produkt? Tak! Kilka wersów wyżej. Porażka. Powtarzający się produkt. Odżywka, która już wcześniej była, z tym, że teraz miodowa. Jak dla mnie minus.

Pełny produkt: 31,50 zł za 200 ml. My mamy 25 ml.


Produkt drugi: FIGS&ROUGE Balsam do ust Cherry Blossom

GB: Wiśniowe szaleństwo. W 100% naturalny balsam - błyszczyk 2w1, który pielęgnuje i upiększa usta. Odżywia, nawilża i chroni dzięki formule opartej na roślinnych olejach i woskach. Nadaje ustom subtelny, różowy odcień.

JAK STOSOWAĆ: Nanieś na usta za każdym razem, kiedy potrzebują one nawilżenia i rozkoszuj się słodkim zapachem wiśni.

Yyyy. Kolejna powtórka, tylko inny smak. Niedobrze, bardzo niedobrze. Widziałam, że inne dziewczyny zamiast tego dostały pełny produkt z The Body Shop'u - masełko do ciała miodowe. Mmm. Mi niestety trafił się błyszczyk, ale kolejny taki sam. No nic, błyszczyków nigdy za wiele. Tubka ładna, naturalny. Zastanawia mnie tylko jak będzie się aplikował, bo nie ma takiego klasycznego "dziubka" jak normlane błyszczyki. Zobaczymy, oby nie trzeba było nakładać palcami, bo tego bardzo nie lubię.

Jest to produkt pełny: ok 25 zł za 12,5 ml.


Produkt trzeci: John Masters Organics Żel pod prysznic czerwona pomarańcza & wanilia

GB: Waniliowa fantazja. Żel o łagodnej, kremowej formule, zawierającej substancje myjące z kukurydzy i orzecha kokosowego. Po jego użyciu skóra staje się miękka i gładka.

JAK STOSOWAĆ: zaaplikuj na ciało, ciesz się chwilą oraz wspaniałym aromatem wanilii i pomarańczy.

Pełny produkt to koszt 87zł za 237 ml. A my mamy 30 ml.

Jak otworzyłam pudełko to zawiodłam się gdy zobaczyłam ten żel, ale moje zdanie zmieniło się o 180 stopni jak tylko go powąchałam. Zapach jest przecudowny! Oby działał tak dobrze jak pachnie.Wielki plus za ten produkt. Szkoda, że nie jest większy.



Czwarty produkt: Be a Bombshell Eyeliner

GB: Urok czarnego pieprzu. Bestsellerowy eyeliner o długotrwałej formule, w kolorze czarnego pieprzu. Posiada specjalnie wyprofilowaną końcówkę, dzięki której namalujesz cienką kreskę, odpowiednią do codziennego makijażu lub grubszą dla stworzenia wieczorowego look'u. 

JAK STOSOWAĆ: Jeśli narysowanie kreski sprawia Ci trudność, postaw przy pomocy eyelinera parę kropek wzdłuż linii rzęs, a następnie je połącz.

Jest to pełny produkt. Wyceniony na 45 zł za 3 g.

Jeżeli chodzi o eyeliner to nie jest mi niezbędnie potrzebny, bo mam swój w żelu. Z tym, że chętnie wypróbuję ten w pisaku, bo już kiedyś się skusiłam na taki w pisaku i nie byłam zadowolona. Był jakiś wyschnięty i złamała się mu końcówka po drugim użyciu. strasznie się z nim umęczyłam, a kreski nie było. Chętnie przetestuję ten.



Piąty produkt: Yves Rocher Orientalny peeling do ciała z glinką marokańską

GB: Smak orientu. Peeling z glinką marokańską i olejkiem arganowym zwanym "złotem Maroko" oraz puder z orzechów z drzewa arganowego i pestek moreli. Działa złuszczająco pozostawiając skórę czystą, aksamitnie gładką, otuloną ciepłym, orientalnym zapachem.

JAK STOSOWAĆ: Nałóż peeling na zwilżoną skórę ciała, wmasuj go lekkimi, okrężnymi ruchami, a następnie dokładnie spłucz. Używaj 1-2 razy w tygodniu.

Świetny produkt! Pięknie pachnie, a do tego jest gruboziarnisty, co będzie zapewniało bardzo dobre złuszczenie. Takie lubię najbardziej.

Pełny produkt kosztuje 67zł za 150 ml. My dostałyśmy 30 ml.



Na koniec jest prezent od Glossybox. Dostałyśmy próbkę perfum Just Cavalli

GB: Kwiatowo - owocowa przygoda. Wyjątkowo seksowna i prowokacyjna kompozycja. Z gąszczu naturalnych aromatów przebija się blask Neroli, olejku z kwiatów drzewa gorzkiej pomarańczy. Serce zapachu stanowi uwodzicielska Gardenia tahitańska.

JAK STOSOWAĆ: Nanieść zapach na skórę na nadgarstkach, za uszami, a także w innych miejscach na ciele tam, gdzie skóra jest ciepła, co pozwoli uwolnić się wszystkim nutom zapachowym.

Zapach totalnie nie dla mnie, za mocny, za duszący. Wolę zapachy świeże.

Pełny produkt: 170 zł za 30 ml. My mamy 1,2 ml. Trochę mnie zaskoczyło opakowanie, bo wcześniejsze jak widziałam były w buteleczkach.

Czas na podsumowanie. Pudełko wrześniowe jest dla mnie kompletnym niewypałem. Mam nadzieję, że październikowe będzie lepsze i nie zniechęcę się do tego czasu. Ogólnie cała koncepcja i wykonanie bardzo mi się podoba.

Czy któraś z Was też zamawia GB? Co myślicie o zawartości? Jest warte swojej ceny?

Melania

poniedziałek, 16 września 2013

Wielki powakacyjny powrót

Jak już zdążyliście zauważyć blog zaczął ostatnio umierać. Nikt nie miał na niego czasu. Wakacje, praca, wyjazdy. Myślę, że każdy z Was tak ma. Ja już się powoli ograniam i wracam - post o soi jest zapowiedzią. A Paulina jeszcze się wakacjuje i chilluje. Bardzo dobrze. 

Może dwa słowa ode mnie o wakacjach. Nie wiem kiedy się skończyły! W lipcu przeżyłam chyba najlepsze imprezy i niestety praktyki, na których wynudziłam się jak nigdy. Praca w laboratorium jest taaaaaka fascynująca, że można umrzeć z nudów. Sami możecie zobaczyć. 



Taaaak, byłam chyba najbardziej zmęczoną osobą na świecie. Ale ile można znieść wstawania o 5.30, bo na 8.00 miałam praktyki w Świętej Katarzynie czyli poza Wrocławiem, do 15.00 byłam na praktykach, a na 16.00 już w pracy do 23.00 i tak codziennie. Dałam radę cały miesiąc!

Później był czas pracy. Imprez. Spotykania się ze znajomymi i upałów! W trakcie wakacji zaliczyłam dwie przeprowadzki, więc nadal porządkuję swoje rzeczy i swój bałagan w głowie, który robi się sam, a czasami mu pomagam:)

W sierpniu był czas Morza Bałtyckiego. Udało mi się dwa razy być w Rewalu. Pierwszy raz w życiu chyba się opaliłam. A myślałam, że nie jest to możliwe. 
Głodomory wszystko zjadły!

Przecudny zachód słońca

Promocyjny łosoś w koperku i czosnku + pieczywo czosnkowe od szefa kuchni = the best!

Przepiękna knajpka w Rewalu i jeszcze lepsze jedzenie, to nie lada wyczyn znaleźć nad morzem restaurację gdzie są normalne sztućce i talerze, ale udało się! i opłacało

Kocham polskie morze i ono mnie też :) Teraz w posiadaniu Pauliny!

Popołudniowe spacery też były

Znów polubiona knajpka  w Rewalu, jak drugi raz byłam to też nie mogłam się oprzeć i zamówiłam Solę na szpinaku z masełkiem czosnkowym.

Piaseczek i pozostałości po Męskim Graniu. Najlepsza impreza tego roku! W przyszłym roku nie odpuszczę. Polecam

Angry with bird

Muzeum figur woskowych w Międzyzdrojach też zaliczone! (tak kończyły plotkarki kiedyś! Olaboga)




A Wy co robiliście na wakacjach? Może Paulina pochwali się swoimi :)
Od razu zapowiedź ode mnie: będzie recenzja trzech Glossybox'ów (czerwiec, lipiec, wrzesień)

Melania



niedziela, 15 września 2013

Soja - roślina modna czy zdrowa?

Najpierw rozszyfrujmy co to tak naprawdę jest ta magiczna soja.

SOJA - roślina strączkowa z rodziny bobowatych, jest rośliną uprawną. Stany Zjednoczone są potentatem jeżeli chodzi o produkcję soi. Aż połowa rocznych światowych plonów pochodzi z upraw w USA. Chętnie uprawiana jest również w Azji. W Polsce jest za zimno na uprawę soi i występuje tutaj za krótki okres wegetacji. Soja potrzebuje bardzo dobrych i żyznych gleb, bo z pierwszego i drugiego kompleksu glebowego.

Żródło: http://racjonalnystylzycia.wordpress.com/2012/03/30/soja-dwa-oblicza/

Co ciekawe soję nauczyli się wykorzystywać pierwsi Chińczycy już 1100 lat p.n.e. W Japonii zaczęto ją stosować na początku n.e. A do Europy soja przywędrowała dopiero około XVI wieku. Na skalę przemysłową soja została wykorzystywana do produkcji pasz zwierzęcych oraz oleju jadalnego w połowie lat 30. XX wieku w Europie i Stanach Zjednoczonych. Zapotrzebowanie na soję wzrosło wraz z zapotrzebowaniem na nowe źródło pełnowartościowego białka, zaraz po zwierzęcym. Wtedy rozpoczęto produkcję grysiku, kaszy, koncentratów białka sojowego i mąki sojowej. A to nastąpiło dopiero w latach 60. XX wieku.

Jak już trochę wiemy skąd soja się wzięła to zajmijmy się tym dlaczego był/jest na nią taki bum. Sami widzicie zatrzęsienie produktów sojowych na półkach w sklepie. Jeszcze kilka lat temu nie był to powszechnie dostępny produkt. Wszystko zmieniło się gdy modny stał się wegetarianizm, i jego odmiany takie jak weganizm, jako styl życia. Tam właśnie soja jest podstawą żywienia. A nie ma się co dziwić, że przybywa nam wegetarian skoro tyle słyszymy o aferach związanych z żywnością. Nie trzeba szukać daleko, w tym roku doszło do "odkrycia" zawartości koniny w mięsie "wołowym". Mieliśmy też styczność ze sprawą sprzedawania padliny do zakładów zajmujących się przetwórstwem mięsa. Przez pewien okres mieliśmy z kolei styczność z wieloma aferami dotyczącymi mięsa, dobrym przykładem jest tutaj tzw. Ptasia Grypa, czy też Choroba Wściekłych/Szalonych Krów.
Jako ciekawostka mogę powiedzieć, że w semestrze zimowym na Mikrobiologii Żywności przeprowadzaliśmy test na mięsie mielonym z Carrefour'a, które przyniósł nasz kolega. Test był na obecność bakterii kałowych E.coli i gronkowca złocistego S. aureus. Nie zgadniecie co wykazały te testy. Okazało się, że probówki były całe czarne od tych bakterii. A nie powinny być wcale. Chyba nikomu nie trzeba mówić co grozi nam po zjedzeniu takiego mięsa. Tak. Nasza koleżanka po zjedzeniu tego mięsa wylądowała w szpitalu.
Zaufanie do mięsa i chęć jego spożywania u osób, które dbają o jakość spożywanych produktów i swoje racjonalne odżywianie zmniejszyło się i to znacznie. Nie ma się co dziwić po tym wszystkim co się ostatnio dzieje.

Sprawdźmy w takim razie czy możemy w 100% zaufać soi.
Zajmijmy się najpierw zaletami:
+ różnorodność potraw, form występowania (kotlety, kiełbaski, pasztet, gulasz, flaki),
+ duża zawartość białka (ok. 40%) - wartościowe, w jego skład wchodzą aminokwasy, które dają nam najbardziej zbliżone właściwości do białka mięsa,
+ przewyższa zawartością białka groch i fasolę,
+ duża zawartość tłuszczu (dobre czy złe?) DOBRE! Ponieważ zawiera on duże ilości wielonienasyconych kwasów tłuszczowych. Stosunek kwasów jedno- i wielonienasyconych do kwasów nasyconych jest o wiele korzystniejszy niż w produktach mięsnych,
+ w porównaniu z mięsem, którego soja jest często zamiennikiem, soja jest dużo mniej kaloryczna, szczególnie jak do porównania weźmiemy mięso wieprzowe bądź wołowe,
+ niektóre badania wskazują, że może być jednym z wielu czynników zmniejszających ryzyko zachorowania na choroby nowotworowe (przeciwutleniacz genisteina) i miażdżycę,
+ bogata w witaminy z grupy B (witamina B1 w ilości 0,690 mg/100 g produktu, B2 - 0,189 mg/100 g produktu, a witamina B6 - 0,81 mg/100 g produktu) oraz składniki mineralne,
+ ochronnie na serce wpływają także izoflawony, które działają jako przeciwutleniacze,
+ doskonałe źródło potasu (2132 mg/100g suchych nasion), żelaza (8,9 mg/100g suchych nasion), wapnia (240 mg/100 mg/suchych nasion), magnezu (216 mg/100g suchych nasion) i fosforu (743 mg/ 100 g suchych nasion),
+ może zmniejszać  ryzyko zachorowania na raka piersi (badania na kobietach w Azji, jedzących wyłącznie produkty sojowe sfermentowane),
+ jest pomocna w obniżaniu poziomu "złego" cholesterolu LDL, bez jednoczesnego obniżenia poziomu "dobrego" cholesterolu HDL,
PRZYKŁAD:  długotrwałe spożywanie soi przez osoby z podwyższonym poziomem  cholesterolu ok. 85 g suchego ziarna soi dziennie może obniżać  cholesterol całkowity we krwi o ok. 20%.
+ zastosowanie w profilaktyce osteoporozy - białko sojowe w porównaniu ze zwierzęcym  w znacznie mniejszym stopniu powoduje utratę wapnia z moczem, odpowiada za to skład aminokwasowy - konkretnie mniejsza zawartość aminokwasów siarkowych,
+ chroni przed napięciem przedmiesiączkowym i dolegliwościami związanymi z menopauzą (fitosterole, regulują układ hormonalny – znajdują się też w : żeń-szeniu, pokrzywie, niepokalanku pieprzowym), dotyczy to produktów sojowych sfermentowanych,

Sporo prawda?



Teraz czas na mniej przyjemną część - wady
- dla osób liczących kalorie ważna informacja: suche ziarna soi są nieco bardziej kaloryczne od ziaren grochu czy fasoli, 100 g suchych ziaren soi dostarcza 385 kcal, a grochu i fasoli - 290 kcal,
- może prowadzić do reakcji alergicznych,
- coraz częstsze wprowadzanie do żywienia produktów sojowych (np. substytuty mleka krowiego) wykazało możliwość  występowania nietolerancji białek sojowych,
Objawy u dzieci, u których zastosowano leczniczo mleko sojowe: wymioty, biegunka, gorączka, utrata apetytu. Są to podobne objawy co do nietolerancji białek mleka krowiego.
- zawartość związków należących do tioglikozydów może blokować wiązanie jodu  tworzenie z tyrozyny tyroksyny niezbędnej do produkcji hormonów tarczycy - powstawanie wola tarczycy,
Możemy temu zaradzić, więc plusy w minusach: występuje to przy spożywaniu ziaren surowych, po ugotowaniu zawartość tych niekorzystnych substancji zmniejsza się o ponad 30%!
- wychładza organizm,
- niesfermentowana soja jest ciężkostrawna i zawiera dużo inhibitorów (zmniejszają aktywność enzymów odpowiedzialnych za zdolność trawienia węglowodanów i białka),
- może powodować wzdęcia i gazy,
- jest jednym z najbogatszych źródeł kwasu fitowego - związek ten łączy się  w układzie pokarmowym z minerałami takimi jak cynk, miedź, żelazo, magnez i wapń, finalnie może to prowadzić do ich niedoboru, nie ma już takiego problemu z soją fermentowaną, bo ilosć fitatów zmniejsza się, w mleku sojowym, kotlecikach i chipsach sojowych ich poziom jest nadal wysoki,

CIEKAWOSTKA:

W krajach azjatyckich, gdzie soja cieszy się dużą popularnością, nie jada się ziarna soi, ale sfermentowane produkty sojowe, aby zapobiec skutkom ubocznym. Produkty takie to np. miso, tofu, tempeh czy natto.

Wad wyszło mniej, okej. Ale jeszcze jeden ważny aspekt.

Bardzo często soja jest rośliną modyfikowaną genetycznie. Na temat roślin transgenicznych nadal wiemy niewiele. Są wśród nas zwolennicy i przeciwnicy. Po prostu jest jeszcze za wcześnie aby stwierdzić czy są to produkty zdrowe czy raczej zagrażające naszemu życiu.
Mimo tego, że w Polsce uprawa takich roślin została dopuszczona w 1994 roku, a 10 lat później zakazana, nadal spożywamy transgeniczną soję i inne rośliny.
Dlaczego?

Nie jest łatwo się uchronić przed przenoszeniem nasion i pyłku kwiatowego nawet na niewielkie odległości.
Nie jesteśmy w stanie tego kontrolować. Więc jeżeli w Czechach uprawy roślin transgenicznych są dozwolone, to istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że w Polsce, bez naszej wiedzy także uprawiamy takie rośliny.

Jeżeli chodzi o soję to sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. W Polsce soi uprawiać nie możemy, a raczej nie jest to opłacalne, ze względu na nasz klimat.
Sprowadzamy ją więc ze Stanów Zjednoczonych, które są potentatem produkcji soi. Oczywiście wszelkie produkty, w których jest transgeniczna soja czy inne rośliny powinny być oznakowane.

A teraz sprawa do przemyśleń.
Jeżeli ze Stanów sprowadzamy śrutę sojową (z soi transgenicznej), którą dodajemy do paszy trzodzie chlewnej, zwierzęta to zjadają chętnie, ponieważ jest to bardzo dobre źródło energii, ze względu na dużą zawartość białka.
Następnie zwierzęta trafiają do rzeźni, zostają porcjowane, przekazywane do zakładów produkcyjnych zajmujących się przetwórstwem mięsa, kolejno towary te trafiają na półki sklepowe oraz później na nasze talerze. 
Więc musimy sobie zdawać sprawę z tego, że nie zawsze to co wydaje nam się, że jemy jest tym za co to bierzemy.


Wiele ostatnio słyszymy także o przeciwutleniaczach. Na wielu blogach są poruszane te tematy,  w tym, w moim poprzednim poście. Świetnie. A czy wiecie jak to wygląda na przykładzie soi? Nie? to już będziecie wiedzieć ;)

Olej sojowy jest bogaty w tokoferole (ɣ-tokoferole). Zawiera kwas linolowy, który łatwo się utlenia i wymaga większej ilości tokoferoli do stabilizacji. Koncentraty sojowe i wodne ekstrakty z soi zawierają głównie izoflawony, kwasy fenolowe.

IZOFLAWONY – głównie daidzeina i genisteina, są grupą polifenoli soi i są źródłem zainteresowania z powodu ich aktywności estrogennej

Hydrolizaty białkowe z soi zawierają jako antyoksydanty aminokwasy i peptydy,
Znaleziono w nich trzy peptydy o wysokiej aktywności przeciwutleniającej.

Ziarna soi są świetnymi przeciwutleniaczami pochodzącymi z roślin oleistych tak jak siemię lniane i ziarna słonecznika.
Soja fermentowana ma dużo lepsze właściwości przeciwutleniające od ziaren soi.
Wynika to z procesów hydrolitycznych rozkładu estrów lub glikozydów antyoksydantów fenolowych do kwasów i aglikonów. Olej sojowy surowy jest dużo stabilniejszy od oczyszczonego. Odpowiedzialne są za to fosfolipidy obecne w oleju surowym. Aktywność przeciwutleniająca tokoferolu rośnie w obecności fosfatydylocholiny i fosfatydyloetanoloaminy, których obecność redukuje tokoferole sojowe

Jeżeli chodzi o soję to tak jak z każdymi produktami należy zachować zdrowy rozsądek.
W nadmiernych ilościach nie jest ona szkodliwa.
Więc jak najbardziej polecam wprowadzenie jej do diety, właśnie ze względu na działanie przeciwutelniające.
Jest ona także bardzo dobrym produktem jeżeli dbamy o swoje zdrowie, walczymy z nadwagą czy ćwiczymy dbając o swoje ciało.


Melania

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...