wtorek, 30 kwietnia 2013

Majówka, czas start!

Majówka się możemy powoli uznać za rozpoczętą. Tylko gdzie ta pogoda? Trzeba sobie w takim razie dodawać słońca i kolorów w życiu w inny sposób.  To, że już prawie wolne nie zwalnia nas od pysznego i prostego jedzenia :)

Oto mój sposób na to:

Pamiętamy, że dobrze zbilansowana dieta powinna się składać z 5 posiłków. Pokazuję Wam 3, reszta w Waszych rękach :)

ŚNIADANIE
Coś co postawi nas na nogi i doda energii na cały dzień.



Skład: 
- koktajl bananowy (1 banan, 1 mały jogurt naturalny, 2 łyżeczki otrębów do posypania na górę),
- 3 mini kromki chleba żytniego ze słonecznikiem z plasterkiem szynki konserwowej, pomidora, ogórka i rzodkiewki, a do dopełnienia smaku kiełki rzodkiewki.

OBIAD

Smak Włoch. Hmmm. Chociaż odrobinka.
Skład: 
- sos z Łowicza z fenomenalnej serii Sos Włoski. Przepyszne! A do tego bez ŻADNYCH konserwantów,
- czosnek,
- pasta paprykowa ostra, kupiona w sklepie ze zdrową żywnością i przyprawami (ul. Wita Stwosza - Wrocław),






- cebula,



- czerwona papryka,


- olej kokosowy (kupiony na stronie www.alledrogeria.pl, co jest nim fajne? możemy używać go do gotowania, ale także olejowania włosów i twarzy),




- makaron orkiszowy (pisałam już o nim tutaj: KLIK),
- mięso mielone z indyka.

Wykonanie:
Banalnie proste. Wstawiamy wodę na makaron. W tym czasie kroimy czosnek, cebulę i paprykę. Olej kokosowy z racji tego, że ma konsystencję ciała stałego, ale też niską temperaturę topnienia, przed użyciem musimy rozpuścić, bo nie wyleci nam z butelki. Więc polewamy butelkę około minuty ciepłą wodą z kranu. Rozgrzewamy olej na patelni, następnie podsmażamy cebulę i czosnek, aż do momentu zeszklenia cebuli. Dodajemy mięso mielone, smażymy. Wrzucamy paprykę jak mięso jest już prawie gotowe. Unikniemy efektu ciapy zamiast kawałków papryki. Po około 4 minutach dodajemy sos. Podgrzewamy to ciągle mieszając. W międzyczasie zagotowała nam się woda na makaron, więc go wrzucamy i gotujemy 6-8 minut.

Ale sam makaron i sos to trochę słabo, więc szykujemy jeszcze szybciutko sałatkę.
Skład:
- moja ulubiona rukola,
- pomidor,
- rzodkiewka,
- kiełki rzodkiewki,
- oregano i bazylia do smaku.

Więc w składzie widzimy małą powtórkę ze śniadania, no ale ktoś to musi zjeść, żeby się nie popsuło ;)
Efekt końcowy:


KOLACJA

Majówka = odpoczynek, więc dajmy sobie trochę z życia. Dzisiaj pierwsza recenzja ciekawych miejsc. Trafiłyśmy dzisiaj do Pasażu Grunwaldzkiego i naszła nas ochota na coś pysznego. Więc co tu zjeść?
Mamy świetne rozwiązanie! 
Feel the chill
Tutaj możecie zobaczyć stronę: KLIK
Co ciekawego? Będzie nowy punkt w Ogrodzie Zoologicznym!

No dobra a teraz co tam możemy zjeść? Świetne miejsce do zjedzenia deseru, czyli tego co lubimy najbardziej! Ale nie będzie to konwencjonalny deser tylko mrożony jogurt. 
Możemy wybrać kilka opcji, m.in. naturalny, orzech laskowy, migdałowy, czekoladowy. 
Jest to zrobione jak np w STP, nakładamy co chcemy idąc po kolei. Więc najpierw wybieramy jogurt, później podchodzimy do dodatków suchych i chrupiących. Do wyboru: płatki fitness, crunchy, musli, żurawina, sezamki, orzechy ziemne, mmsy i wiele innych.
Następne jest istne szaleństwo! Owoce. Najróżniejsze. Granat, ananas, melon, arbuz, mango, kiwi, truskawka... Zawrót głowy.
Z wersji absolutnie niedietetycznej jest jeszcze możliwość wybrania przeokropnie słodkich polew, w tym czekoladowej.
Płacimy w zależności od wagi końcowej. Jak weźmiemy powyżej 200g to możemy dobrać jeszcze kawę za 2,90zł. Oczywiście, że się  na nią skusiłam!
Oprócz jogurtów do wyboru są także shake, smoothie, kawa, świeże soki (w tym sok o nazwie: na kaca ^^, może się czasami przydać), napoje, herbaty.


Wybrałam dla siebie: jogurt naturalny, crunchy, orzeszki ziemne, żurawinę, granat, kiwi, mango, ananasa, arbuza i truskawkę, a do tego Latte z serduszkiem;) w promocyjnej cenie.

Jak widać nie jest tego mało. Było pyszne. Miejsce jak najbardziej mi się spodobało, a cała przyjemność kosztowała mnie około 16 zł. Więc jak najbardziej warto!

Melania

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rajd po kioskach

Ostatnio na fb zobaczyłam, że w kolejnym Shape będzie płyta Ewy Chodakowskiej z nową porcją ćwiczeń:
Total fitness - ekstra figura, trening wyszczuplający, redukuje cellulit. Tak mamy napisane na okładce płyty. Jest też jak zwykle obietnica, że będzie to metamorfoza w 4 tygodnie. Jak tylko to przeczytałam to już wiedziałam, że muszę ją mieć. Więc od jakiegoś tygodnia chodziłam i zaglądałam na półki w kioskach, czy może już jest. W końcu wczoraj zobaczyłam na fb, że nowy numer wychodzi 29 kwietnia. Nie mogłam się doczekać. 

Z rana, koło 8, w drodze na rollmasaż i platformę wibracyjną, na które zakupiłyśmy sobie z Pauliną Groupon, wchodziłam do każdego kiosku po drodze (czterech!) i w każdym z nich czekało na mnie niemiłe zaskoczenie. W jednym kiosku Pani na zwrot: Shape z płytą, zrobiła się czerwona i przez zaciśnięte zęby poinformowała mnie, że NIE MA!!! Grr. Najwidoczniej nie tylko ja biegałam i dopytywałam. Zaczęłam się nawet doszukiwać teorii spiskowej, że mój horoskop wymyślony przez ludzi z pracy się spełnił i Ewa faktycznie złamała nogę, a ja po tym się załamię i moją dietę szlag trafi ;)

W końcu, za namową Pauliny poszłam do Pasażu Grunwaldzkiego. Weszłam do kiosku i oczywiście co? Puste miejsce na półce. Więc na pocieszenie wzięłam sobie pierwszy numer Women's Health. Przy kasie jednak coś mnie tknęło i zapytałam się czy jest Shape. I Pani z uśmiechem podała mi ostatni egzemplarz spod lady:) Udało się!




Jak tylko przyszłam do domu to odpaliłam płytę. I powiem Wam, że cieszę się, że ją mam. Bo zapowiada się nieźle. Ćwiczenia przypominają Skalpel 2, bo mamy 5 części w jednym treningu po 3 ćwiczenia w każdej części powtarzane 3 razy. Co jest ciekawe. Mamy tutaj pomiędzy częściami 1 minutowy odpoczynek, co jest nowością, bo Ewa wcześniej nie pozwalała na chwilę wytchnienia. Po tym co zobaczyłam już się nie mogę doczekać, aż spróbuję! Ten program jest przystosowany dla wszystkich, zarówno początkujących jak i zaawansowanych, bo w ćwiczeniach możemy wybierać łatwiejszą bądź trudniejszą wersję ich wykonywania.

Jeżeli się jeszcze wahacie to nie ma się nad czym zastanawiać! Biegnijcie do kiosku po Shape dopóki jeszcze jest i zapraszam do ćwiczeń :)

Melania

niedziela, 28 kwietnia 2013

Obiad w biegu

Z dnia na dzień coraz mniej czasu na wszystko. I jak tutaj znaleźć czas jeszcze na gotowanie? Studia, praca, studia, praca i jeszcze trochę obowiązków. Już ledwo starcza czasu na przyjemności. Ale! Mamy radę i na to. Przepisem ciężko jest to nazwać, bo zbyt wielkiej filozofii nie ma.

Przygotowanie tego zajęło mi 6 minut, więc w natłoku zajęć jesteśmy w stanie to zrobić.

Co będziemy potrzebować?
- makaron orkiszowy razowy (z pełnego przemiału pszenicy, z upraw ekologicznych mielona na kamiennych żarnach) - oczywiście może być jakikolwiek inny, ja akurat miałam taki, możecie coś takiego kupić w Delikatesach - mi udało się kupić go w Delikatesach w Pasażu Grunwaldzkim, cena ok. 7zł,
- 2 pomidory,
- zioła/przyprawy - u mnie jest to gotowa mieszanka przypraw do sałatki, a co! na leniucha,
- łosoś wędzony z pieprzem - takie cudo możemy dostać już zrobione i gotowe do podgrzania w Biedronce za kwotę około 9zł.



Wykonanie: 
Banał. Pewnie już wiecie jak to zrobić. Otóż wykonujemy szereg skomplikowanych czynności ;) Uwaga! Gotujemy makaron (6-8 minut). W tym czasie wstawiamy łososia do mikrofalówki, kroimy pomidory i doprawiamy. Odcedzamy makaron i już!



Smacznego!

Melania

czwartek, 25 kwietnia 2013

Wyzwanie

Wraz z wiosną nadszedł czas na zmiany. Zaczęło się od mobilizacji w pracy. Okazało się w tamtym miesiącu, że będziemy mogli przystąpić do programu OK System, dzięki któremu będziemy mieć dużo tańsze wejścia w przeróżne miejsca na dolnym śląsku. Dotyczy to miejsc nastawionych na aktywność fizyczną, jest to coś podobnego do karty Multisport, Benefit. Z tym, że tutaj, o dziwo, jest to karta bez karty. Wykupujemy miesięczną "kartę" i dzięki niej możemy chodzić np. na fitness, siłownię, basen, aquapark, tenis, itd. Szczegóły możecie zobaczyć tutaj: KLIK. Na początku podchodziłam sceptycznie do tego pomysłu, ale moje nastawienie szybko się zmieniło, dzięki współpracownikom, którzy właśnie zmobilizowali mnie do wiosennego detoksu i ćwiczeń. Szczególnie muszę podziękować Magdzie i Oliwii, a także chłopakom, którzy swoimi opowieściami z siłowni mega motywowali. Starali się nawet układać nam diety i plany treningowe :)

Na początek we trzy, z wcześniej wspomnianymi, dziewczynami podjęłyśmy chyba najcięższe wyzwanie dla dotychczasowego stylu życia i ogólnie życia studenckiego. Założyłyśmy się, że przez 2 miesiące, od 18 marca do 18 maja nie tkniemy ani grama alkoholu, żadnego! Oraz zaczniemy się zdrowo odżywiać.



Co mogę powiedzieć teraz o nas i naszym zakładzie? Ha! Udaje się. Przeżyłyśmy już tak 38 dni. Mi udało się trzymać diety 38 dni i ćwiczyć 28 dni. Uważam to za swój wielki sukces, bo jeszcze jakiś czas temu nie wierzyłam, że życie studenckie jest możliwe bez wyjścia na piwo.

Co wyeliminowałam?
- oczywiście wcześniej wspomniany alkohol,
- fast foody,
- słodycze,
- chipsy,
- gazowane napoje,
- dania instant (moje ukochane zupki chińskie),
- napoje słodzone wszelkiego rodzaju na bazie syropów (wody smakowe, soki)

Co wprowadziłam?
- sok pomidorowy, wielowarzywny (uważam to za wielki sukces, bo niedawno nie byłam w stanie nawet na nie popatrzeć),
- owoce,
- warzywa,
- woda, woda i jeszcze raz woda,
- wafle ryżowe,
- oraz ogólnie rzeczy zdrowe.


Jest mi dużo łatwiej wytrzymać w moim postanowieniu/zakładzie dzięki dziewczynom i Paulinie, która także przeszła na taki sposób, hmm... życia to zbyt wiele powiedziane, ale nasuwa się samo na usta, odżywiania.Wiadomo o co chodzi ;)

Pomagamy sobie gotując na zmianę na uczelnię jedzonko. Zresztą niedługo pokażemy szybki sposób na obiad, który możemy zabrać na uczelnię.

Co jest jeszcze ważne? Sama dieta nie wystarczy. Każdy o tym wie. Ważne są jeszcze ćwiczenia. Tutj sprawa się już komplikuje. Zawsze potrafiła znaleźć tysiąc wymówek żeby tylko nic nie robić. A teraz? Udaje się, Kolejna rzecz.

Jak ćwiczymy?
Naszą przyjaciółką stała się Ewa Chodakowska, nazywana przez niektórych trenerką całej Polski. Coś w tym jest. Jej fanpage na fb polubiło już 301 tys. osób. To już jest coś. Dziewczyny wrzucają zdjęcia pokazujące postępy w walce z niechcianymi kilogramami i nadmiernymi krągłościami. Sama Ewa jest też na maksa motywująca. Codziennie możemy otrzymać od niej dobre słowo i wsparcie.
Na początku było ciężko. Nawet Skalpel sprawiał kłopoty i mega zakwasy. Teraz to się zmieniło. z dnia na dzień jest coraz lepiej. Skalpel przeplatam Skalpelem 2 z krzesłem, na Killera w moim przypadku jest za wcześnie. Ale dwa razy już z nim walczyłam, faktycznie zamordował mnie ;) Wszystko przede mną! Nie mówiąc już o Turbo Spalaniu, na które jak patrzę to już jest mi słabo.

Poziom trudności i intensywności treningów Ewy - rosnąco: Skalpel, Skalpel 2, Killer, Turbo spalanie.
SKALPEL:

Jeżeli chodzi o SKALPEL 2 to jest on niedostępny na youtube, możemy kupić płytę.

KILLER:


TURBO SPALANIE:



Teraz sami możecie zobaczyć i ocenić.

Ostatnio zaczęłam też biegać ze współlokatorką. To jest chyba jednak czynność, której nigdy nie polubię. Ale na razie i z tym walczę. Co mogę jeszcze polecić? Na pewno będą to 10-cio minutowe mini-treningi z Mel B. Do wszystkiego zamieszczam Wam linki. Może przez to moje wychwalanie zmotywuję też kolejnego leniuszka kanapowego do ruszenia się i poprawienia sobie humoru i samopoczucia.

To są moje dwa ulubione zestawy ćwiczeń z Mel B:





Niby krótkie, ale dają w kość. A do tego dają taaakiego powera!

Możecie życzyć mi i Paulinie wytrwałości, bo nie zamierzamy się poddać! 

 Na koniec jeszcze mój ulubiony motywator z treningów na siłowni. Jak już nie mogłam to ten facet i napis dawały mi kopa:)
"Shut The Fuck Up And Train"



Jeżeli też macie swoje wyzwania to trzymamy kciuki, za Was i za nas:) Zostało nam jeszcze 23 dni! Zrelacjonuję także wyniki naszej walki.

Melania

środa, 24 kwietnia 2013

3 debiuty

Wraz z wiosną przychodzą nowe pomysły na dbanie o siebie. My z Melanią podjęłyśmy się wspólnego testowania 3 produktów do ciała.

Pierwszy produkt odkryty w internecie przez Melanię to maseczka na zaskórniki firmy The Face Shop. Ciężko było nam ją znaleźć ale jak tylko się udało zakupiłyśmy dwie tubki na allegro. Nie mogłyśmy się doczekać kiedy w końcu pozbędziemy się niechcianych "czarnych kropeczek" na nosie. Według opinii w internecie zaskórniki miały same wyjść wraz z oderwaniem maseczki ! No kto by się nie mógł doczekać takiego cuda ! :)
Po długo oczekiwanej przesyłce wreszcie nadszedł dzień testu ! Pierwsza byłam ja :) Umyłam twarz żelem z Clareny, osuszyłam i nałożyłam grubszą warstwę maseczki na nos oraz brodę, następnie czekałam ok 25 minut aż maseczka się zaschnie i będę mogła ją zerwać. Muszę powiedzieć że samo zrywanie maseczki nie należało do przyjemnych, ale czego się nie robi dla urody ;) !
EFEKT ? Zaskórniki rzeczywiście same wyszły, ale tylko z brody. Inna sytuacja była z nosem, z którego nie udało się wyciągnąć wszystkich niechcianych zaskórników, ale maseczka doskonale pozwoliła na ich manualne usunięcie.
Minusy ? Jedynym minusem maseczki jest to, że jest bardzo gęsta i lepka i ciężko ją równomiernie nałożyć.
Koszt maseczki to ok. 30 zł z przesyłką za 50 ml.
Uważam, że warto ją zakupić. Polecana szczególnie dla skór tłustych, łojotokowych z dużą ilością zaskórników.


Kolejnym produktem poddanym naszym testom jest tajemnicza maść przeciw pękaniu skóry na twarzy, rękach i piętach. Owe cudo pochodzi z apteki O.O. Bonifratów. O maści dowiedziałam się na zajęciach z kosmetologii oraz od koleżanek które miały przyjemność ją używać. Długo nie czekając wybrałyśmy się z Melanią po zakupy. Na opakowaniu na marne szukać składu cudownej maści, choć po bliższym jej się przyjrzeniu podejrzewam, że w składzie jest lanolina, być może euceryna ? Lanolina to wosk pochodzący z gruczołów łojowych zwierząt :) a euceryna to mieszanina lanoliny z wazeliną lub olejem parafinowym. Obie te substancje mają doskonałe właściwości nawilżające. No ale najważniejszy jest przecież efekt ! A ten jest naprawdę zniewalający ! Już po 3 dniach używania maści moje stopy były gładkie, delikatne, łokcie z którymi zawsze miałam problem teraz są doskonale nawilżone.Co ciekawe użyłam tej maści również na zajady z którymi miałam ostatnio spory problem i też zniknęły !!
Najważniejsza rzecz na koniec to cena owego cuda ! Delikatną skórę możemy mieć już za jedyne 8 zł !!!




Ostatni produkt, którego testowania się podjęłyśmy to BioOil - znany wszystkim z reklam, polecany na rozstępy zarówno te istniejące jak i te, których właśnie się spodziewamy (idealny dla kobiet w ciąży). BioOil stosuje się również na spłycenie blizn, wyrównanie kolorytu skóry, doskonały dla skóry starzejącej się i odwodnionej. W skład olejku wchodzi witamina E, olejki z rumianku, lawendy, rozmarynu i nagietka - co nadaje piękny delikatny zapach. Co ważne olejek jest hipoalergiczny, łatwo się wchłania, nie jest tłusty i może go stosować zarówno na ciało jak i na twarz. BioOil jest również świetny jako olejek do kąpieli czy jako środek łagodzący po opalaniu.
Efekty ? Tego nie możemy jeszcze ocenić, gdyż za krótko go stosujemy. Na opakowaniu znajdziemy informację, że aby uzyskać efekty należy go stosować 3 miesiące - smarując wybrane miejsca 2 razy dziennie. Koszt olejku za 60 ml to ok 35 zł. Podczas promocji możemy go już kupić za 29 zł !!!


Podsumowując ! Polecamy wszystkie te trzy produkty, żeby nawilżyć, udoskonalić, oczyścić skórę po zimie na wiosnę i lato !!!


 Paulina

V Ogólnopolskie Dni Biotechnologii

Dzisiaj będzie trochę o tym, czym we dwie się zajmujemy, mianowicie Biotechnologia. W sobotę 20 kwietnia 2013 roku obchodziliśmy V Ogólnopolskie Dni Biotechnologii. Miasteczko Biotechnologów powstało na wrocławskim rynku przy ul. Świdnickiej, dokładnie między Starbucks'em a H&M. Prezentowały się tam trzy uczelnie: Politechnika Wrocławska, Uniwersytet Wrocławski i nasz Uniwersytet Przyrodniczy. Oczywiście od razu się tam wybrałam wspierając takie dobre inicjatywy. Daleko nie miałam :), ale to tak już swoją drogą.

Dni, dniami, ale co tam mogliśmy zobaczyć? Z zewnątrz wyglądało dosyć dziwnie, bo nie było żadnego plakatu ani baneru co tam się w ogóle dzieje w tych smutnych białych namiotach. Ale! Później było coraz lepiej. Na większość ludzi zadziałało to na zasadzie przynęty, wygrała ciekawość. Nie wiem co to, zajrzę. Bardzo dobrze! Żeby nie było to ja odwiedziłam wszystkie namioty. Już przed wejściem do tej strefy można było spróbować koreczków rozdawanych przez UW.

Uniwersytet Wrocławski pokazywał nam różne ciekawostki, np jaki barwnik jest w jakim chlebie. Rozwikłano także zagadkę czy czarny pisak jest tak naprawdę czarny (doświadczenie z liceum), ale cieszyło się u nich największą popularnością. Oczywiście nie jest. Udowadniano nam to stosując jedną z metod chromatografii. Osoby zainteresowane mogły same nałożyć marker na pasek bibuły. Pokazane także były różnego rodzaju bakterie na płytkach Petriego i student ciekawie opowiadał co i jak, tak aby każdy był w stanie zrozumieć na czym polega posiew redukcyjny - uwaga! słowa dla zaawansowanych ;) Nawet śmiali   się, że przyszłam na przeszpiegi do konkurencji. Dla osób, które mają problem z zakupem czegoś do pisania czy gubieniem takich akcesoriów - dostałam piękny, jakże praktyczny gadżet - długopis.


W namiocie Uniwersytetu Przyrodniczego oczywiście spotkałam samych znajomych, którzy pokazywali m.in. jak wyizolować domowym sposobem DNA z cebuli czy kiwi. Mogliśmy spróbować przepysznych gatunków piw, na przykład z dodatkiem chilli, które oczywiście stworzyli studenci koła naukowego naszej uczelni. Zdolniachy! Mogliśmy z plakatów, albo od studentów z kół naukowych dowiedzieć się co to jest GMO (Genetycznie Modyfikowane Organizmy) i o co w ogóle tyle hałasu. Nasze spostrzeżenia, obawy czy fascynację na temat tych organizmów mogliśmy przelać na papier, do zeszytu, który został przygotowany. O GMO jeszcze kiedyś tutaj będzie. Tak dla zachęty. Był nawet konkurs z nagrodami! Trzeba było odpowiedzieć na kilka wylosowanych przez siebie pytań z zakresu GMO, biotechnologii, fermentacji i żywności. Udało mi się w wylosować świetną i praktyczną nagrodę, na którą polowałam od pierwszego roku studiów. Lnianą torbę na zakupy z logiem UP :) Mogliśmy tutaj także skosztować trochę pysznych rzeczy takich jak koreczko - kanapeczki, ogórki. 



A to nasze zdolniachy! Źródło: SKN Biotechnologów - fb


Dzieciaki też miały radochę z izolowania DNA z cebuli. Może będą dla nas konkurencją za kilka lat? :) 
Źródło: SKN Biotechnologów - fb


Politechnika Wrocławska pokazała nam bardzo ciekawą gałąź biotechnologii, czyli kosmetyki.  Zostaliśmy tam "poczęstowani" solą do kąpieli zrobioną w foremce na lód z sody, kwaskiem cytrynowym i olejkami. Pięknie pachnie, musuje i świetnie nawilża - przetestowałam. A co najważniejsze możemy to zrobić sami! Studentka pokazała nam też hydrolaty i specyfiki, które możemy zamówić na stronie: Zrób Sobie Krem i z nich stworzyć masło do ciała z cynamonem czy czekoladowy balsam do ust. Nawilżanie, przynajmniej krótkotrwały pierwszy efekt był i to świetny. Jeżeli chcemy też skompletować sobie zestawy do samodzielnego tworzenia jest to możliwe na stronie Biochemia Urody.



Tutaj mamy właśnie koszyczek z próbkami soli do kąpieli, którymi byliśmy częstowani.




A tak wyglądał stół z półproduktami do własnego zrobienia kremu czy balsamu. Po lewej wspomniane wcześniej masło cynamonowe i balsam czekoladowy do ust. Widać także czekoladę, która została do niego dodana.

Ogólnie super! Za rok na pewno też się wybiorę.
Melania

środa, 17 kwietnia 2013

Wiosna!


ZIMA. Tak długo nas się trzymała w tym roku, że można było stracić nadzieję na nadejście wiosny.

Tak, tak. To był 22 marca. Wyjechałam poza Wrocław i proszę. Śnieg, śnieg, śnieg.

Ale udało się! W końcu mamy upragnioną wiosnę! Wrocławska wiosna. Nawet możecie na nią popatrzeć :)


Jak zobaczyłam, to nie mogłam się powstrzymać i uwieczniłam. Już nie musimy patrzeć na wiecznie zalegający śnieg. A cieszymy się słoneczkiem i przepięknymi kolorami.

Dlatego proponuję sałatkę czarującą przepięknymi kolorami, a do tego zdrową.

1. Myjemy rukolę i roszponkę oraz dajemy do miski.


2. Kroimy na pół kilka pomidorków koktajlowych. Kroimy także bułkę (ja mam bułkę fitness z Lidla, mój numer jeden).


3. Kroimy na pół kilka czerwonych winogron i dodajemy.


4. Kroimy suszone pomidory <3.


5. Całość zalewamy dowolnym sosem. Wybrałam sos - niestety tym razem gotowy, był to sos włoski z Knorra, w saszetce, tak w sam raz na jeden raz ;)

6. Całość końcowo prezentuje się tak. Oczywiście nie może zabraknąć mojej ulubionej wody z sokiem z cytryny, plasterkiem pomarańczy i limonką.


SMACZNEGO!

Idealne na śniadania, lunche bądź kolacje.

Melania


niedziela, 14 kwietnia 2013

Pierwsze promienie słońca - czyli nawilżanie

Pierwszy post już jest, więc pierwsze lody przełamane. Jesteśmy we dwie więc będzie tu mega Misz Masz. Mamy nadzieję, że wzbudzimy zainteresowanie naszych czytelników i każdego dnia będzie ich nam przybywać! Ale dość tych wstępów, trzeba przejść do konkretów!

Wspólnych działem, którym się będziemy tu zajmować to będzie oczywiście gotowanie! Propozycje będą dla tych co muszą dbać o linię jak i dla tych co mogą jeść wszystko. Mamy też dział kosmetyków – nowinki, kosmetyki godne polecenia, opinie. Znajdziecie tu wszystko czego będziecie potrzebować. Jeżeli macie jakieś pytania, propozycje to piszcie -  chętnie o tym napiszemy, rozwiejemy wątpliwości. 
Skończyła się zima! Wreszcie słońce, ciepło, można wyjść na spacer bez kozaków, kożuchów i czapek! Ale Kochane dziewczyny! Nie dajmy się zwieść, że to słońce za oknami nie opala. Dlatego trzeba pamiętać 
o fotoprotekcji, żeby nie nabawić się niepotrzebnych przebarwień.  Musimy też pamiętać o odpowiednim nawilżeniu skóry, która po zimie może być przesuszona. Oprócz stosowania odpowiednich kremów (jeżeli chodzi o odpowiednią barierę lipidową skóry to najlepsze będą kosmetyki zawierające oleje roślinne) pamiętajmy o nawilżeniu od środka, czyli wypijaniu odpowiedniej ilości wody. 

My z Melanią polecamy naszą ulubioną:

NA UCZELNIĘ/ DO PRACY: butelka wody niegazowanej, do której wlewamy sok z połówki cytryny i 4 listki mięty. Możemy też zmodyfikować tę opcję dla osób, które dbają o linię/ chcą się pozbyć tego co przez zimę przybyło, mianowicie Wodę Cynthii - znaną powszechnie z Diety Płaskiego Brzucha. Robimy to tak: butelka wody niegazowanej, 2 listki mięty, łyżeczka świeżo startego imbiru i obrany zielony ogórek.

W DOMU: do dzbanka wlewamy 1,5 l wody niegazowanej, dodajemy plastry pomarańcza, pół limonki pokrojonej na pół/ ćwiartki, sok z połowy wyciśniętej cytryny i obowiązkowo liście świeżej mięty.



Pozdrawiamy i zapraszamy już niedługo na kolejny nasz wpis. O czym? Tego chyba jeszcze obie nie wiemy ;) Czekamy też na Wasze propozycje! 

                                                                                                                                              Paulina


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...